Kolejny przepis na karnawałowe pączki. Tym razem mojego autorstwa.
Pierwsze od mamy były dobre, ale te są jeszcze smaczniejsze. Pączki zaparzane z żółtkami, są bardzo puszyste, delikatne, pięknie rosną i dłużej zachowują świeżość niż tradycyjne. Nawet na drugi i trzeci dzień są miękkie i wilgotne.
Jak sama nazwa wskazuje, ciasto, a dokładniej mąka, zaparzana jest bardzo gorącym mlekiem. Dzięki temu, proces wyrastania jest dużo szybszy, pąki są lekkie, zaś po usmażeniu są wysokie i okrągłe.
Nadzienie (tym razem budyń) wstrzykiwany jest szprycą do usmażonego już pączka. Ciepłe lukrujemy lub zimne posypujemy cukrem pudrem.
SKŁADNIKI: (na ok. 30 sztuk ; czas przygotowania 150 minut)
- 1 kg mąki
- 0,5 l mleka (bardzo gorącego)
- 4 żółtka
- olejek pomarańczowy
- 1/4 łyżeczki soli
- 100 g masła
- 1 kieliszek spirytusu lub wódki
NADZIENIE:
- 1 budyń karmelowy
- 3 łyżki dulce de leche ( masa kajmakowa ewentualnie cukier trzcinowy)
- 0,5 l mleka
- 1 łyżka masła
LUKIER:
- 1 szklanka cukru pudru
- 2 łyżki śmietany
Dodatkowo ok. 1 l oleju do smażenia lub smalec oraz mąka do podsypania stolnicy i łyżki.
WYKONANIE:
Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową (wyjątek-mleko).
Pomieszczenie musi być dobrze ogrzane i bez przeciągów.
Drożdże pokruszyć, rozmieszać ze śmietaną i cukrem. Odstawić do wyrośnięcia.
Mleko zagotować. Mąkę przesiać do miski lub niecki, w której będziemy wyrabiać ciasto. Ująć jedną szklankę mąki i zachować ją do późniejszego wykorzystania.
Pozostałą mąkę zalać wrzącym mlekiem. Dodać żółtka,sól, olejek i wyrośnięte drożdże. Zamieszać drewnianą łyżką, a następnie wyrabiać ciasto przez ok. 15 minut do ukazania się pęcherzyków(ciasto lepi nam się do dłoni, ale tak powinno być). Dodać rozpuszczone masło i alkohol. Wyrabiać ciasto tak długo, aż wchłonie tłuszcz. Posypując sobie dłoń zachowaną w szklance mąką. Nie dodajemy , więcej mąki, żeby pączki nie były po usmażeniu tępe. Następnie postawić ciasto w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Ciasto rośnie bardzo szybko. Uważać, żaby nie przerosło, gdyż wówczas pozostaną w nim duże dziury i ciasto będzie nasiąkało tłuszczem podczas smażenia.
Wyrośnięte ciasto odrywać dużą łyżką, w dłoniach oprószonych mąką nadać im okrągły kształt. Ułożyć na stolnicy lekko posypanej mąką i pozostawić do ponownego wyrośnięcia. Pączki powinno się robić w ciepłym pomieszczeniu. Wyrośnięte pączki muszą być lekkie. UWAGA! Pączki rosną bardzo szybko. Zanim zdążyłam uformować połowę, pierwsze wkładałam już na rozgrzany tłuszcz.
W niewysokim rondlu o podwójnym dnie rozgrzać tłuszcz. Temperaturę tłuszczu można zbadać przez wrzucenie do niego kawałka ciasta; gdy ciasto natychmiast wypływa, tłuszcz jest odpowiedni do smażenia. Wyrośnięte pączki wkładać do gorącego tłuszczu spodnią stroną do góry i przykryć pokrywą. Gdy będą rumiane odwrócić na drugą stronę i dosmażyć bez przykrycia. Tłuszczu powinno być w rondlu tyle, aby pączki mogły w nim swobodnie pływać. Gotowe wyjmować ostro zakończonym patykiem i układać na bibule w celu odsączenia z tłuszczu. Następnie ułożyć na tacy lub półmisku.
Przygotować budyń.
Do rondelka wlać 1,5 szklanki mleka, dodać masło i dulce de leche (kajmak lub cukier trzcinowy). W pozostałym mleku rozprowadzić proszek budyniowy i wlać na gotujące się mleko. Zagotować.
Gorący przełożyć do szprycy, nałożyć długą i ostrą końcówkę do pączków i nadziewać z boku pąki. Jeśli nie mamy takiej, możemy użyć dużą strzykawkę.
Przygotować lukier.
Cukier puder ukręcić ze śmietaną do białości. Polukrować jeszcze ciepłe pączki.
Pączki ułożyć tylko jedną warstwą na paterze, żeby się nie odkształciły i nie posklejały.
Smacznego ;)
cudowny przepis, musimy wypróbować
OdpowiedzUsuńzapraszamy do nas
blotodlazuchwalych.blogspot.com